sobota, 28 grudnia 2013

Drogi blogu!


sobota 28 grudnia

Dzisiaj nic ciekawego się nie wydarzyło. Jest tylko bardzo nudno. Zosia jest na łyżwach razem z ciocią i dwoma kuzynami. 
Najpierw chciałabym opisać Wam moją młodszą o dwa lata siostrę. Jest strasznie samolubna i okrutna. Dlatego właśnie tak się cieszę, że Zośki nie ma dzisiaj;) Zośka jest niższa ode mnie o głowę i ma długie, jasnoblond włosy, które zazwyczaj są rozczochrane. Moja siostra ma błękitne oczy i ma powodzenie u chłopców (jak na 11 lat oczywiście). Jest typową blondynką i zachowuje się jak typowa blondynka. Jest przeciwieństwem mnie. Ma wiele wad i rzadko zdarza się taki moment, że można z nią poważnie porozmawiać.
Rodzice są zajęci. Nie wiem co robili, bo jakoś nie zaglądałam. A babcia wyszła gdzieś nad ranem i wróciła na obiad. A no właśnie! Przy obiedzie jakoś tak siedzieliśmy i gadaliśmy o różnych rzeczach. Ja siedziałam w szlafroku. Tak wiem, że to trochę dziwne, ale... Jestem chora. Tak szczerze to nie wiem na co, bo mam gorączkę (a dokładniej 38,6) bez żadnego udawania. Jednak szkoda, że nie idę dzisiaj do szkoły. 
Zbliża się Nowy Rok. Najgorszy czas w roku (od razu po 1 września). Puszcza się fajerwerki, jest głośno, pije się colę... Wszyscy przecież kochają pić coca-colę. Ja jej nie znoszę. Odbija się po niej, ma się gazy, no i jest oczywiście gazowana. Ja nienawidzę gazowanych napojów. Taka cola bez gazu to jeszcze... Ja jestem okropnie wyczulona na hałas. Ja nawet słyszę jak Zośka chce mnie wystraszyć (gdy jest włączona muzyka), a jest na drugim końcu pokoju. Ja to wogóle nie mam problemu z odróżnianiem czyiś kroków. Każdy chodzi inaczej. Ja na przykład chodzę jak słoń. Każdy mnie słyszy.
A no właśnie z tym Nowym Rokiem to tragedia. Gdy dochodzi 24:00 to zamykam drzwi i okna w moim (to znaczy naszym: Zośki i moim) pokoju. Tak siedzę z piętnaście minut. 
Na szczęście Zośka idzie do Nastki na Imprezę z okazji Nowego Rou, więc będę mogła pooglądać sobie trzeci sezon Top Model.

Kiedyś babcia, moja mama, Zośka i ja poszłyśmy na Wały Chrobrego podziwiać pokaz fajerwerków. Nie było miejsca przy Wałach, więc musiałyśmy wejść na most. Do wody było ponad 30 metrów. Ja ma lęk wysokości, a zwłaszcza taki , gdzie jest otwarta przestrzeń. Wtedy mam nogi jak z waty i nie potrafię się ruszyć. Stałam na tym moście z zatkanymi uszami i modląc się, żeby nikt nie wypchnął mnie z barierkę, bo bym zemdlała ze strachu. Pamiętam jeszcze jak Zośka siedziała na barierce, a ja patrzałam z otwartymi oczami na nią, biała jak trup. Było to 4 lata temu. Miałam wtedy osiem lat (Zośka miała 6). To był najgorszy dzień w moim życiu. 
No nie licząc katastroficznego, mojego wpadnięcia do fontanny w Parku Kasprowicza (miałam wtedy 5 lat). Pamiętam tylko, że chodziłam po murku ogradzającym fontannę. Oczywiście moja ukochana babcia pozwoliła na to by jej wnuczka chodziła po nim sama. Nie wiem czy o tym już wspominałam, ale kocham moją rodzinę. No i wpadłam. Plusk! Chlup! I dziecko w wodzie. Potem pamiętam szorstki ręcznik i 15 par oczu (czyli 30 oczu przypatrujących się mnie!). To też był przyjemny dzień. 

Jutro mam nadzieję, że jutro stanie się coś ciekawego, bo nie znoszę monotonnych dni. A wy?

Cześć,
Zuza

PS ja nie mam koleżanek ,a tym bardziej przyjaciółek, więc nie mówię "gwarą uczniowską". 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obraźliwe komentarze będą usuwane! Za każdy komentarz bardzo dziękuję♥♥♥!